Dzisiaj historyjka o tym, co na pierwszy rzut oka nie było wcale oczywiste... ;-)
Pewnego popołudnia wraz z grupką rodziców czekałam na zakończenie zajęć sportowych, w których brała udział moja córka. W końcu drzwi od sali gimnastycznej się otworzyły i dzieci zaczęły wychodzić. Trwało to dłuższą chwilę.
Jedna z mam wydawała się zniecierpliwiona. Zajrzała do sali i zobaczyła, że jej syn nadal jest w środku. Leży na boku, skulony na podłodze. Trzyma ręce przy twarzy.
Zawołała więc do niego:
- Antek, wstawaj! Nie wygłupiaj się! Idziemy do domu!
Chłopiec dalej leżał na podłodze, skulony.
- Antek, spieszy mi się! Chodź już!
Cisza.
- Dobrze, skoro tak, to zostawiam Cię tutaj. Prześpisz się w tej sali. Dobranoc, życzę Ci miłych snów. Zabiorę Twoje rzeczy.
Odwróciła się i poszła do przebieralni.