Długo zastanawiałam się nad tym, w jaki sposób opisać zagadnienia, które są dla mnie najważniejsze w budowaniu empatycznych relacji z dziećmi. W końcu doszłam do wniosku, że napiszę o pewnych przekonaniach, które moim zdaniem nie pomagają w byciu rodzicem (czy też dorosłym) empatycznym :-)
Przekonania te wiążą się z zagadnieniem osobistej odpowiedzialności.
Polegają one na myśleniu w taki mniej więcej sposób:
- jeżeli z naszym dzieckiem nie ma problemów, jest to zasługą naszych metod wychowawczych
- jeśli nasze dziecko sprawia problemy albo jest "trudne", to mamy pecha. Trafił się nam "wadliwy" egzemplarz, ewentualnie jest to wina:
dziadków
nauczycieli (nauczyciele w tym miejscu wskazują rodziców ;-))
złego towarzystwa.
Rozmawiając kiedyś z córką na temat osobistej odpowiedzialności, wymyśliłam taki rysunek:
Interpretacja owego rysunku jest następująca:
Wyobraźmy sobie, że ludzie są kolorami. Ja mam kolor żółty, a druga osoba - niebieski. Nasza relacja ma więc kolor zielony, albowiem powszechnie wiadomo, że żółty + niebieski = zielony.
Są ludzie, którzy rozumują w taki sposób:
ponieważ on/ona jest niebieski, nasza relacja ma kolor zielony. Nic nie mogę na to poradzić. Wolałabym, żeby nasza relacja wyglądała inaczej - była na przykład fioletowa - ale on/ona się nigdy nie zmieni.
I czekają, czasami latami, że może kiedyś... Może stanie się coś, że on/ona, ten niebieski, zmieni się nagle i relacja będzie wyglądać inaczej...
A przecież jeśli w danej sytuacji uczestniczą dwie osoby, to obydwie ją współtworzą - nie jedna z nich.
Świadomość tego jest moim zdaniem niezwykle ważna dla rodziców, ponieważ to właśnie dorosły jest odpowiedzialny za jakość relacji dorosły-dziecko.
Nie dziecko.
Wróćmy więc jeszcze na chwilę do mojego rysunku - jeśli wspomniana wyżej osoba ma nadal kolor niebieski, a ja zmienię coś w swoim zachowaniu, dzięki czemu przybiorę kolor czerwony, to nasza relacja stanie się fioletowa.
Czyli taka, jaką chciałam mieć ;-)
Wniosek z tego taki, że współtworzymy każdą sytuację, w której uczestniczymy - a jeśli mamy do czynienia z dziećmi, to nasza rola we współtworzeniu sytuacji jest wręcz kluczowa. Od tego co zrobimy lub powiemy zależy ciąg dalszy. Możemy więc zdecydować - wybrać naszą reakcję.
Z kolei utrzymywanie, że "to przez nią/niego nasza relacja jest zielona" oznacza, że:
- wypieramy się odpowiedzialności
- odbieramy sobie sprawczość.
Taki sposób myślenia przyczynia się do powstawania problemów w relacjach: dzieci-dorośli, ponieważ przerzuca odpowiedzialność za niepożądane sytuacje na nie.
Dodatkowo, reagowanie z miejsca "to Twoja wina" uczy dzieci rozumowania dokładnie tak samo.
Dlatego właśnie, kiedy jestem niezadowolona z jakiejś sytuacji, zawsze zastanawiam się nad tym, w jaki sposób na nią wpłynęłam. Co takiego zrobiłam, że znalazłam się akurat w takim miejscu? Dzięki odpowiedzi na to pytanie i zmianie swojego zachowania mogę zmienić tę sytuację.
Oczywiście mogę także nie przyjmować do wiadomości swojego wpływu na daną sytuację, ale wtedy oznacza to odebranie sobie sprawczości i bierne czekanie.
Czekanie na to, że to "ta druga strona" się zmieni, a to może nigdy nie nastąpić.
Przekonania te wiążą się z zagadnieniem osobistej odpowiedzialności.
Polegają one na myśleniu w taki mniej więcej sposób:
- jeżeli z naszym dzieckiem nie ma problemów, jest to zasługą naszych metod wychowawczych
- jeśli nasze dziecko sprawia problemy albo jest "trudne", to mamy pecha. Trafił się nam "wadliwy" egzemplarz, ewentualnie jest to wina:
dziadków
nauczycieli (nauczyciele w tym miejscu wskazują rodziców ;-))
złego towarzystwa.
Rozmawiając kiedyś z córką na temat osobistej odpowiedzialności, wymyśliłam taki rysunek:
Interpretacja owego rysunku jest następująca:
Wyobraźmy sobie, że ludzie są kolorami. Ja mam kolor żółty, a druga osoba - niebieski. Nasza relacja ma więc kolor zielony, albowiem powszechnie wiadomo, że żółty + niebieski = zielony.
Są ludzie, którzy rozumują w taki sposób:
ponieważ on/ona jest niebieski, nasza relacja ma kolor zielony. Nic nie mogę na to poradzić. Wolałabym, żeby nasza relacja wyglądała inaczej - była na przykład fioletowa - ale on/ona się nigdy nie zmieni.
I czekają, czasami latami, że może kiedyś... Może stanie się coś, że on/ona, ten niebieski, zmieni się nagle i relacja będzie wyglądać inaczej...
A przecież jeśli w danej sytuacji uczestniczą dwie osoby, to obydwie ją współtworzą - nie jedna z nich.
Świadomość tego jest moim zdaniem niezwykle ważna dla rodziców, ponieważ to właśnie dorosły jest odpowiedzialny za jakość relacji dorosły-dziecko.
Nie dziecko.
Wróćmy więc jeszcze na chwilę do mojego rysunku - jeśli wspomniana wyżej osoba ma nadal kolor niebieski, a ja zmienię coś w swoim zachowaniu, dzięki czemu przybiorę kolor czerwony, to nasza relacja stanie się fioletowa.
Czyli taka, jaką chciałam mieć ;-)
Wniosek z tego taki, że współtworzymy każdą sytuację, w której uczestniczymy - a jeśli mamy do czynienia z dziećmi, to nasza rola we współtworzeniu sytuacji jest wręcz kluczowa. Od tego co zrobimy lub powiemy zależy ciąg dalszy. Możemy więc zdecydować - wybrać naszą reakcję.
Z kolei utrzymywanie, że "to przez nią/niego nasza relacja jest zielona" oznacza, że:
- wypieramy się odpowiedzialności
- odbieramy sobie sprawczość.
Taki sposób myślenia przyczynia się do powstawania problemów w relacjach: dzieci-dorośli, ponieważ przerzuca odpowiedzialność za niepożądane sytuacje na nie.
Dodatkowo, reagowanie z miejsca "to Twoja wina" uczy dzieci rozumowania dokładnie tak samo.
Dlatego właśnie, kiedy jestem niezadowolona z jakiejś sytuacji, zawsze zastanawiam się nad tym, w jaki sposób na nią wpłynęłam. Co takiego zrobiłam, że znalazłam się akurat w takim miejscu? Dzięki odpowiedzi na to pytanie i zmianie swojego zachowania mogę zmienić tę sytuację.
Oczywiście mogę także nie przyjmować do wiadomości swojego wpływu na daną sytuację, ale wtedy oznacza to odebranie sobie sprawczości i bierne czekanie.
Czekanie na to, że to "ta druga strona" się zmieni, a to może nigdy nie nastąpić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz