środa, 7 listopada 2018

O karach i nagrodach słów kilka





Jakiś czas temu pisałam o strukturach dominacyjnych, w których funkcjonuje większość ludzi na świecie. Stosują one pewien określony rodzaj języka, niezbędny do ich podtrzymywania. Cechą charakterystyczną tego języka jest stosowanie słowa "być" do osądzania innych ludzi - ich zachowania, wyglądu lub inteligencji. Kolejnym elementem niezbędnym do podtrzymywania struktur dominacyjnych jest nauczenie ludzi wiary w tak zwaną retrybutywną sprawiedliwość:

Według jej zasad, jeśli jesteś uznany przez władze za "złego", to zasługujesz na to, aby cierpieć z tego powodu, czyli otrzymać karę. A jeśli władze ocenią Cię pozytywnie, to zasługujesz na nagrodę. Jestem przekonany, że właśnie ta kombinacja: nauczenie ludzi statycznego myślenia w kategoriach "dobry-zły", "właściwy-niewłaściwy", "normalny-nienormalny", "odpowiedni-nieodpowiedni" - taki rodzaj myślenia, połączony z wiarą w retrybutywną sprawiedliwość, opartą na karach i nagrodach, jest przyczyną przemocy na naszej planecie.
Marshall Rosenberg

środa, 19 września 2018

Lekkość zamiast napięcia, czyli o zaskakującej rozmowie z córką...




Rozmawiam czasem z rodzicami o różnych problematycznych sytuacjach, związanych z wychowaniem dzieci. Zauważalne jest przy tym to, że niezależnie od tego czy chodzi o problemy z odrabianiem lekcji, sprzątaniem czy z dogadaniem się z nastolatkiem, zawsze okazuje się, że rozmowy z dziećmi, towarzyszące tym sytuacjom, są pełne napięcia. Rodzice czują złość albo bezradność i nie rozumieją, dlaczego tak trudno osiągnąć porozumienie z własnymi pociechami.

Zastanawiałam się nad tym zagadnieniem w kontekście stylu komunikacji, jakim my - dorośli - posługujemy się w rozmowach z dziećmi. Jest to styl, którego uczymy się od tysięcy lat - nazwałabym go zestawem przekonań czy też nawyków, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Jesteśmy do niego tak bardzo przyzwyczajeni, że uważamy go za normę.

Marshall Rosenberg, odnosząc się do znanego nam stylu komunikacji, opowiedział kiedyś o pewnym występie amerykańskiego komika, Buddy'ego Hacketta. Matka Buddy'ego codziennie przygotowywała posiłki dla swojej rodziny. Preferowała potrawy tłuste i ciężkostrawne, toteż domownicy po obiedzie wstawali od stołu z nieprzyjemnym uczuciem zgagi. Dla Buddy'ego normą było więc to, że zjedzenie obiadu nieuchronnie wiąże się właśnie z tym uczuciem. Buddy przyznał, że dopiero kiedy trafił do wojska, odkrył ze zdziwieniem, że obiad nie musi wywoływać zgagi. Od stołu wstawał z lekkim żołądkiem i czuł się lepiej.

wtorek, 4 września 2018

Typem staję się upiornym - nadszedł wrzesień.....





Jest taka książka:  "Mit pracy domowej".

Nie czytałam. Nie chcę się denerwować.

Przyznam jednak, że w trakcie roku szkolnego bardzo często mam ochotę ją kupić i zajrzeć co tam jest napisane.... Czy zgadza się to z moimi obserwacjami na przykład.

Rozmawiałam ostatnio z pewną mamą i doszłyśmy do wniosku, że ze wszystkich zagadnień związanych z rodzicielstwem najbardziej nie znosimy być częścią systemu edukacji. A dlaczego? Dlatego, że wraz z początkiem roku szkolnego przepoczwarzamy się (jak wielu rodziców) i zamieniamy się w poganiaczy niewolników (wersja łagodna owej przemiany) albo w oprawców w stosunku do własnych dzieci (tę nazwę podpowiedziała mi ww mama, ponieważ tak właśnie postrzega swoje zachowanie wobec córki).

środa, 22 sierpnia 2018

Eksperyment z bańką filtrującą



Za tak zwanych moich czasów nie było internetu.

Ba, nie było nawet komputerów. Pierwszy raz miałam do czynienia z tym urządzeniem już w wieku dorosłym. W porównaniu z przeciętnym nastolatkiem, który wzrastał w dobie Facebooka, jestem pewnie dość nieudolnym internautą. Nie mam konta na instagramie ani na tweeterze, a ilość odwiedzanych przeze mnie stron www jest nader skromna. Niemniej jednak z komputera korzystam i uważam go za dość pomocny wynalazek.

I pewnie z powodu mojego internetowego "nieobycia", co jakiś czas zaskakują mnie różnego rodzaju informacje. Ostatnio takim zaskoczeniem był artykuł* w gazecie, który przykuł moją uwagę tytułem "Internetowa inwazja ekspertów od wszystkiego". Nawiązywał do wyprawy na Nanga Parbat i do akcji ratunkowej, podczas której udało się uratować Elisabeth Revol. Jednak tym, co okazało się dla mnie najciekawsze, był fragment artykułu poświęcony bańce filtrującej.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Mała zamiana ról i zaskakujący efekt


W Budzących się Szkołach nauczyciele starają się "odkrzesłowić" uczniów, odchodząc od modelu biernego słuchania tego, co nauczyciel ma do powiedzenia. Bardziej efektywnym sposobem przyswajania wiedzy jest doświadczanie danej sytuacji, wykonywanie jakiegoś działania, angażowanie więcej niż jednego sposobu zdobywania wiedzy.
Podczas tak zwanej tradycyjnie prowadzonej lekcji, osobą najbardziej zaangażowaną jest nauczyciel, podczas gdy biernie słuchający go uczniowie mogą zupełnie niczego z lekcji nie zapamiętać..
W Budzących się Szkołach nauczyciele prowadzą lekcje w taki sposób, aby aktywni byli właśnie uczniowie, co przekłada się na lepsze przyswajanie wiedzy.

I oto nadarzyła się okazja, aby podobne podejście zastosować w praktyce…

Pewna młoda dama, ucząca się obecnie w klasie piątej SP, zwróciła się do mnie z prośbą o wytłumaczenie jej zagadnienia pt. liczby dziesiętne. Co prawda nauczyciel tłumaczył to w czasie lekcji, ale ona niczego z owego tłumaczenia nie zrozumiała. Oczywiście były dzieci, które dość szybko „złapały” o co chodzi, ale akurat ona nie należała do tego grona. Wzbudziło to w niej frustrację i wzmocniło przekonanie, że matematyka jest dla niej za trudna. Przekonanie to pojawiło się w jej głowie dość dawno, a oceny otrzymywane za kolejne kartkówki i sprawdziany potwierdzały według niej, że jest słaba z matematyki. Ten oczywisty wniosek nasuwał się sam. W efekcie prace domowe z matematyki stawały się nielubianym i męczącym elementem dnia, a brak rzeczywistego zaangażowania w naukę skutkował płytkim przetwarzaniem informacji i tak się to błędne koło toczyło...

czwartek, 31 maja 2018

Jakie uszy zakładasz do słuchania?



Pisałam jakiś czas temu o filtrach, przez które "przepuszczamy" wszystko co słyszymy lub widzimy. Bardzo ważne jest, aby pamiętać o tym, że to my jesteśmy odpowiedzialni za własne emocje oraz wiedzieć, "jakie uszy zakładamy zazwyczaj do słuchania" - jak określał to Marshall Rosenberg.

Marshall twierdził, że są tylko cztery rodzaje takich uszu. Osobiście uważam, że dwa pierwsze z nich stosujemy automatycznie, bo są one nieodłącznym elementem opresyjnego stylu komunikacji, którym posługuje się większość ludzi na naszej planecie. Jest to język typowy dla struktur dominacyjnych, w których żyjemy (pisałam o nich tutaj).
Marshall określał je "uszami szakala".

Z kolei uświadomienie sobie faktu istnienia potrzeb, wspólnych dla wszystkich ludzi na świecie, pozwala nam na "uruchomienie" innych rodzajów uszu - nazywanych przez Marshalla "uszami żyrafy".

Dlaczego akurat szakal i żyrafa? Szakal jest zwierzęciem drapieżnym, symbolizuje język zawierający elementy opresyjnego stylu komunikacji. Żyrafa z kolei jest bardzo wysoka, widzi wszystko z szerokiej perspektywy i ma największe serce spośród wszystkich zwierząt lądowych. Symbolizuje język empatii.
Większość ludzi na świecie posługuje się "językiem szakala", a do słuchania zakłada "uszy szakala". Marshall proponował przyjęcie innego sposobu komunikacji, który nazywał "językiem żyrafy".

Przyjrzyjmy się więc wszystkim rodzajom uszu, o których mówił Marshall.

czwartek, 10 maja 2018

Sztuka akceptacji, czyli jak po prostu kochać swojego nastolatka



Podzielę się z Wami moimi krótkimi refleksjami na temat nastolatków.

Dawno temu natknęłam się na następujący cytat:

Małe dzieci kochają swoich rodziców.
Gdy dorastają, zaczynają ich sądzić.
Czasem nawet przebaczają....

Nie pamiętam kto był jego autorem, ale sam cytat zapadł mi w pamięć. Doszłam do wniosku, że można go sparafrazować i odnieść do dorosłych w ogóle, a nie tylko do rodziców. Wyglądałby wówczas tak:

Małe dzieci ufają dorosłym. Gdy dorastają, zaczynają ich sądzić.
Czasem nawet przebaczają....

Tak właśnie postrzegam rozwój małych ludzi.
Dla mnie tak zwany bunt nastolatków jest czasem sądu, o którym mowa w powyższych cytatach. To czas, kiedy dorastające dzieci mówią do nas:

- Hej, Ty! Dorosły! Miałeś być moim autorytetem, moim wzorem, a jak Ty się zachowujesz? Deklarujesz jedno, robisz drugie, nie dotrzymujesz słowa, wypierasz się odpowiedzialności, pozwalasz mi na zbyt wiele (i tak dalej, i tym podobne ;-)  )! Zrób coś z tym!

czwartek, 26 kwietnia 2018

Historyjka o grzecznym dziecku


Czy wiecie jak funkcjonuje grzeczne dziecko?

Wyobrażam to sobie tak:

grzeczne dziecko siada sobie na ławce - z brzegu, żeby zostawić trochę miejsca dla innych. Jest bowiem nauczone, że nie wolno myśleć wyłącznie o sobie.
Siedzi więc na tej ławce, aż w pewnym momencie podchodzi Ktoś.

Ktoś mówi:

- Hej, ty! Przesuń się trochę!

Grzeczne dziecko przesuwa się więc trochę, chociaż zostawiło naprawdę sporo miejsca dla Ktosia. Ale skoro Ktoś mówi, że trzeba się przesunąć, to proszę bardzo.

Ktoś siada obok grzecznego dziecka, wierci się trochę. Widać, że nie jest do końca zadowolony. Mówi więc znowu:

- Przesuń się jeszcze trochę!

wtorek, 20 marca 2018

Gramy w trójkąt dramatyczny



Opowiem Wam o pewnej grze, w którą gramy, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jest to gra w trójkąt dramatyczny.

Na czym owa gra polega?

Po pierwsze potrzebni są trzej gracze: Agresor, Ofiara i Wybawca. Co ciekawe, nie oznacza to wcale, że potrzebne są nam trzy osoby - schemat działa doskonale nawet jeśli w danej sytuacji uczestniczy tylko jedna (tak, to się zdarza), a także jeśli w dyskusji biorą udział dwie osoby. Najlepiej oczywiście gra udaje się jeśli mamy trzy osoby - wówczas mamy niemalże stuprocentową gwarancję, że będą one kolejno odgrywać ww role. Każda z osób "wejdzie" w sytuację z innej pozycji, a następnie będzie na zmianę zajmować kolejne miejsca w grze, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.



środa, 28 lutego 2018

Jak pewna Ania mała umów dotrzymywała...

Anię już trochę znacie. Pisałam o tym, jak opiekuje się emocjami i jak któregoś dnia rozmawiała ze strachem.

Trzeba Wam wiedzieć, że Ania jest dziewczynką, która nie lubi kiedy ktoś coś jej obieca, a potem nie dotrzymuje słowa. Bardzo się wtedy denerwuje.

Całkiem niedawno zdarzyła się właśnie taka sytuacja.
Ania umówiła się z czwórką przedszkolaków, że na chwilkę pójdą do niej do domu, a ona się przebierze i szybko wrócą na plac zabaw, gdzie czekają ich rodzice (Ania na plac zabaw chodzi już sama, ale z przedszkolakami - jak się pewnie domyślacie - zawsze jest ktoś dorosły).
Tak więc Ania przyszła z dziećmi do domu, szybciutko pobiegła się przebrać, a tymczasem one... zaczęły się bawić w jej pokoju! I w ogóle nie chciały wyjść! Ania próbowała tłumaczyć, że przecież umowa, że rodzice czekają, że to miało być szybko... Nic nie pomagało.
Jeden z chłopców powiedział po prostu:

- Ale my nie scemy jesce iść! My scemy się bawić!

Ania poczuła się wtedy bezradna i trochę się zdenerwowała, no bo przecież mieli umowę, prawda? A poza tym obiecała rodzicom tych dzieci, że za pięć minut będą z powrotem...

Dopiero mama, obserwując całą sytuację, powiedziała do dzieci:

- Kochani, postanawiam, że wszyscy wychodzą i wracają na plac zabaw - i dzieci skierowały się w stronę wyjścia, a Ania poczuła ulgę.

środa, 7 lutego 2018

Marshall...

Dokładnie trzy lata temu, w sobotę, 7 lutego 2015r., zmarł Marshall Rosenberg.

Pewnie niewiele osób o nim wie. Nie było żadnej wiadomości o jego śmierci ani w naszej telewizji, ani na popularnych portalach internetowych. Przekazywali ją sobie ludzie na facebooku, którzy poznali filozofię Marshalla, czyli Porozumienie Bez Przemocy (nonviolent communication - nvc).

I tak sobie myślę, że odszedł człowiek, który potrafił patrzeć na innych bez oceniania ich przez pryzmat tego kim są albo co zrobili.
Człowiek, który po prostu wiedział, że ludzie zawsze mają jakieś ważne powody, żeby zachować się właśnie tak, a nie inaczej.

Po śmierci Marshalla, organizacja CNVC uruchomiła konferencję telefoniczną dla osób, które czuły potrzebę pożegnania się z nim. Miała być ona dostępna przez kilka godzin, ale ostatecznie trwała ponad 6 dni bez przerwy.... Ludzie z całego świata dzielili się swoimi historiami, opowiadali jak sposób komunikacji zaproponowany przez Marshalla zmienił ich życie... Każdy robił to na swój sposób - niektórzy śpiewali, inni czytali napisane przez siebie wiersze lub listy...

Nie było mi dane poznać Marshalla osobiście, ale jestem pod wrażeniem tego, o czym mówił. Jego filozofia to szacunek i empatia. Empatia - coś, co buduje porozumienie. Czy rozumiemy, na czym ona polega?

Empatia jest pełnym szacunku zrozumieniem tego, co wyrażają inni. Często, zamiast oferowania empatii, mamy silny impuls by dawać rady, wsparcie, czy też tłumaczyć nasz własny punkt widzenia czy uczucia. Empatia jednakowoż wzywa nas by opróżnić umysł i słuchać innych całym sobą.

Gdy jest empatia, nie ma nic do przebaczenia....
Marshall Rosenberg


Gdy jest empatia, nie ma nic do przebaczenia....


poniedziałek, 22 stycznia 2018

Strategie i potrzeby

Pisałam we wcześniejszych postach o tym jak ważne dla rozwoju dziecka są: empatia, życzliwe podejście i akceptacja ze strony osób dorosłych. Wymaga to rezygnacji z nawykowego, natychmiastowego oceniania.
Pomyślałam więc, że warto napisać JAK to zrobić, skoro znakomita większość ludzi nawykowo ocenia zachowania dzieci - zarówno te, które nam się nie podobają jak i te, które akceptujemy.

Przypomnę krótki fragment wypowiedzi Marshalla Rosenberga, podsumowujący skutki posługiwania się językiem dominacji, którego jesteśmy uczeni (szerzej pisałam o tym tutaj):

Jestem przekonany, że właśnie ta kombinacja: nauczenie ludzi statycznego myślenia w kategoriach "dobry-zły", "właściwy-niewłaściwy", "normalny-nienormalny", "odpowiedni-nieodpowiedni", "psychicznie zdrowy-psychicznie chory" - taki rodzaj myślenia, połączony z wiarą w retrybutywną sprawiedliwość, opartą na karach i nagrodach, jest przyczyną przemocy na naszej planecie.

Czym zastąpić oceniające myślenie, którego zostaliśmy nauczeni? 
Wspominałam o tym jak skuteczne jest skupienie się na świadomości zaspokojonych lub niezaspokojonych potrzeb. Teraz spróbujemy przyjrzeć się temu bliżej.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Strata przyjaciela

Pewien człowiek stracił przyjaciela.

Znali się bardzo długo, praktycznie odkąd pamiętał. Przyjaciel był przy nim w ważnych i trudnych momentach jego życia. Widział łzy smutku w jego oczach i towarzyszył mu w chwilach żywiołowej radości. Byli blisko siebie i znali się bardzo dobrze. Nie musieli używać słów, wystarczyło że spojrzeli na siebie i już wiedzieli o co chodzi...

Pewnego dnia przyjaciel odszedł.

Nagle, bez uprzedzenia.
Zamiast bliskości pustka.

Człowiek nie mógł tego zrozumieć. Jak to możliwe? Przecież znali się tak długo i nigdy wcześniej nie zdarzyło się nic podobnego.
Człowiek bardzo cierpiał. Tęsknota nie była jednak najgorsza. Najgorsze było to, że nikt nie rozumiał jego bólu. Ludzie, którzy go otaczali, próbowali go pocieszać. Mówili: