środa, 28 lutego 2018

Jak pewna Ania mała umów dotrzymywała...

Anię już trochę znacie. Pisałam o tym, jak opiekuje się emocjami i jak któregoś dnia rozmawiała ze strachem.

Trzeba Wam wiedzieć, że Ania jest dziewczynką, która nie lubi kiedy ktoś coś jej obieca, a potem nie dotrzymuje słowa. Bardzo się wtedy denerwuje.

Całkiem niedawno zdarzyła się właśnie taka sytuacja.
Ania umówiła się z czwórką przedszkolaków, że na chwilkę pójdą do niej do domu, a ona się przebierze i szybko wrócą na plac zabaw, gdzie czekają ich rodzice (Ania na plac zabaw chodzi już sama, ale z przedszkolakami - jak się pewnie domyślacie - zawsze jest ktoś dorosły).
Tak więc Ania przyszła z dziećmi do domu, szybciutko pobiegła się przebrać, a tymczasem one... zaczęły się bawić w jej pokoju! I w ogóle nie chciały wyjść! Ania próbowała tłumaczyć, że przecież umowa, że rodzice czekają, że to miało być szybko... Nic nie pomagało.
Jeden z chłopców powiedział po prostu:

- Ale my nie scemy jesce iść! My scemy się bawić!

Ania poczuła się wtedy bezradna i trochę się zdenerwowała, no bo przecież mieli umowę, prawda? A poza tym obiecała rodzicom tych dzieci, że za pięć minut będą z powrotem...

Dopiero mama, obserwując całą sytuację, powiedziała do dzieci:

- Kochani, postanawiam, że wszyscy wychodzą i wracają na plac zabaw - i dzieci skierowały się w stronę wyjścia, a Ania poczuła ulgę.

Później rozmawiały o tym z mamą i okazało się, że nie tylko dzieci nie dotrzymują umów. Zdarza się to też dorosłym - na przykład pani nauczycielka już trzy razy mówiła im, że wyjdą podczas lekcji na dwór, a do tej pory nie wyszli ani razu.

Tak więc sami widzicie, że dotrzymywanie umów to dla Ani ważna sprawa...

Mama Ani o tym wie i dlatego zawsze dotrzymuje słowa, a jeśli stanie się coś, co przeszkadza w spełnieniu obietnicy, od razu z Anią o tym rozmawia i wspólnie wymyślają inne rozwiązanie.

Któregoś dnia Ania miała prosto po szkole pojechać do swojej koleżanki. Bardzo się cieszyła, bo dziewczynki zaplanowały wspólną zabawę i skoki na trampolinie w ogródku.

Mama też się cieszyła, ale pamiętała, jak kiedyś Ania z koleżanką tak świetnie się bawiły, że kiedy przyszedł czas powrotu do domu, obydwie schowały się w szafie i minęło sporo czasu zanim dorośli je znaleźli.
Dlatego właśnie mama powiedziała:

- Aniu, bardzo się cieszę, że jedziesz do swojej koleżanki i że będziecie się razem bawić. Jest tylko jedna sprawa, którą chcę z Tobą omówić - kiedy po Ciebie przyjadę, chciałabym szybko wrócić do domu, więc zależy mi na tym, żebyś pożegnała się z koleżanką, zamiast chowania się w różne miejsca, w których trudno Was znaleźć. Czy możemy się tak umówić?

- Dobrze - powiedziała Ania.

Kiedy mama przyjechała po nią wieczorem, dziewczynki akurat skakały na trampolinie.

- O nie! - krzyknęła Ania - jeszcze pół godziny, proszę!

Mama spojrzała na nią i powiedziała:

- Aniu, pamiętasz jak tydzień temu przyszły do nas dzieci, z którymi się umówiłaś, że wrócicie szybko na plac zabaw? Pamiętasz jak się wtedy czułaś? To co dzieje się w tej chwili, bardzo mi przypomina tamtą sytuację i myślę, że teraz ja czuję się podobnie jak Ty wtedy. Rano umówiłyśmy się w sprawie powrotu do domu, pamiętasz?

Ania wydawała się trochę zaskoczona tym co usłyszała, ale kiedy zastanowiła się nad tym co powiedziała mama, doszła do wniosku, że rzeczywiście obydwie sytuacje są do siebie bardzo podobne...

- Rozumiem..... - powiedziała więc, ale dodała po chwili -  tylko że ja obiecałam Kasi, że zrobimy jeszcze kilka okrążeń na hulajnogach!

- To co w takim razie proponujesz? - zapytała mama

Ania zastanowiła się przez chwilkę, bo przecież wychodziło na to, że obiecała coś i mamie, i Kasi. Trzeba to było jakoś pogodzić...

- W takim razie zejdziemy już z trampoliny i szybko przejedziemy te kilka kółek na hulajnogach. I za pięć minut będę gotowa. - powiedziała w końcu.   - Może tak być? - spojrzała na mamę, a potem na Kasię

- Może być - odpowiedziała mama

- Ja też się zgadzam - powiedziała Kasia

Dziewczynki szybko zeskoczyły z trampoliny i pobiegły na placyk przed domem, żeby zdążyć przejechać kilka okrążeń na hulajnogach.

A po pięciu minutach mama z Anią siedziały już w samochodzie.

I w ten sposób wszystkie umowy zostały dotrzymane ;-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz