wtorek, 20 marca 2018

Gramy w trójkąt dramatyczny



Opowiem Wam o pewnej grze, w którą gramy, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jest to gra w trójkąt dramatyczny.

Na czym owa gra polega?

Po pierwsze potrzebni są trzej gracze: Agresor, Ofiara i Wybawca. Co ciekawe, nie oznacza to wcale, że potrzebne są nam trzy osoby - schemat działa doskonale nawet jeśli w danej sytuacji uczestniczy tylko jedna (tak, to się zdarza), a także jeśli w dyskusji biorą udział dwie osoby. Najlepiej oczywiście gra udaje się jeśli mamy trzy osoby - wówczas mamy niemalże stuprocentową gwarancję, że będą one kolejno odgrywać ww role. Każda z osób "wejdzie" w sytuację z innej pozycji, a następnie będzie na zmianę zajmować kolejne miejsca w grze, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.



Jak rozpoznać, którą rolę aktualnie odgrywa każda z osób biorących udział w grze?

Agresora rozpoznamy po tym, że atakuje słownie drugą osobę (W tej chwili się uspokój! Jeszcze jeden taki wygłup i możesz się pożegnać z komputerem! Zrób tak jeszcze raz, a pożałujesz!).
Taki sposób komunikacji określa się jako konfrontację.

Ofiarę rozpoznamy po tym, że się tłumaczy (Nie wiedziałem, że trzeba było zrobić jeszcze to zadanie. Naprawdę chciałam wcześniej wyjść, ale Kaśka mnie zagadała. Janek też dostał dwójkę z tego sprawdzianu).
Taki sposób komunikacji można określić jako wycofanie się.

A Wybawca? Wybawca próbuje ratować Ofiarę przed atakami Agresora, co z kolei jest przez niego odbierane jako atak, więc gra rozkręca się dalej...

Wszyscy trzej gracze, dokładając swoje kolejne reakcje i komunikaty do toczącej się rozmowy, wzajemnie się "napędzają", co powoduje wzrost napięcia.

Może to wyglądać na przykład tak (i mam wrażenie, że jest to dość powszechnie występujący schemat):

Ojciec:  kolejna dwójka z matematyki?! Masz szlaban na komputer do końca miesiąca (wchodząc w rolę Agresora, niejako "zaprasza" dziecko do odegrania roli Ofiary)
Dziecko: ale tato, ten sprawdzian był naprawdę trudny. Połowa klasy dostała dwóje (zgodnie z przewidywaniami, odgrywa rolę Ofiary, próbując poradzić sobie z napięciem, które odczuwa w tej sytuacji)
Ojciec: nie interesuje mnie połowa klasy, tylko Ty. Jak będziesz dalej dyskutował, to przedłużę Ci szlaban na kolejny miesiąc! (Agresor niestety nie jest usatysfakcjonowany tłumaczeniami Ofiary. Wręcz przeciwnie - słuchając ich, odczuwa jeszcze większą złość. Napięcie - zamiast maleć - rośnie)
Matka: daj mu spokój, przecież pamiętasz jak długo przygotowywał się do tego sprawdzianu (ponieważ role Agresora i Ofiary są już obsadzone, dla matki pozostała jedynie rola Wybawcy w stosunku do Ofiary, a jej reakcję Agresor odbiera jako atak w stosunku do siebie)
Ojciec: jak zwykle go bronisz! (teraz Agresor atakuje i "ustawia" matkę w roli Ofiary)
Dziecko: tato, ale mama ma rację! (zaproszone przez rodziców do odegrania roli Wybawcy, staje się Wybawcą dla matki, jednocześnie stając się Agresorem w stosunku do ojca)

i tak dalej i tak dalej...

Jak widać, podczas tego krótkiego dialogu uczestnicy gry odgrywają po kolei wszystkie trzy role... Scenariusze mogą być oczywiście różne.. Może być na przykład tak, że Agresorem będzie matka, a Wybawcą - ojciec. Może być też tak, że atakowane przez Agresora dziecko nie wejdzie w rolę Ofiary, tylko odpowie atakiem na atak Agresora, a wówczas drugi rodzic wejdzie w rolę Wybawcy w stosunku do współmałżonka..
Ilość możliwych scenariuszy jest naprawdę duża.

Gra w trójkąt dramatyczny uda się także, jeśli gracze występują w składzie: jeden dorosły plus dwójka dzieci.

Gramy wówczas na przykład tak:

Dorosły zajmuje się jakąś mniej lub bardziej ważną dla siebie czynnością. Dzieci bawią się w pokoju obok. Nagle z pokoju dobiega przeraźliwy krzyk. Dorosły biegnie do pokoju (no przecież dziecku stała się krzywda, trzeba ratować) i widzi młodsze dziecko tonące we łzach.
Na pierwszy rzut oka widać, że płacz jest efektem jakiejś interakcji ze starszym dzieckiem.

W związku z tym dorosły zadaje starszemu dziecku pytanie:

- co mu zrobiłeś?!

W ten sposób wchodzi automatycznie w rolę Wybawcy w stosunku do młodszego dziecka, ustawiając je w roli Ofiary, natomiast rola Agresora przypada w udziale starszemu dziecku.

Jeżeli ww sytuacja powtórzy się wielokrotnie, to mamy szansę na uzyskanie następujących efektów:

- młodsze dziecko nauczy się być ofiarą (płaczę - wzywam pomoc - ktoś mnie uratuje; a w dłuższej perspektywie przekonanie, że "sam sobie nie poradzę", muszę więc posłużyć się kimś innym do rozwiązania trudnych dla mnie sytuacji).

- starsze dziecko nauczy się być agresorem (skoro nikt nie chce mnie nawet wysłuchać, proszę bardzo, mogę być tym złym).

Rozmawiałam kiedyś z pewnym rodzicem, który skarżył się, że jego starszy syn jest agresywny w stosunku do młodszego. Zapytałam go więc czy zdarza się u nich w rodzinie sytuacja, jaką opisałam powyżej. Nieco zdziwiony, odpowiedział, że praktycznie zawsze kiedy młodszy syn płacze, on biegnie i zadaje starszemu pytanie "co mu zrobiłeś?!". Po kolejnych kilku minutach rozmowy zauważył, że teraz dopiero widzi, że młodszy syn płacze rozdzierająco z powodów, które dorosły nazwałby błahymi - na przykład z powodu zabranego  mu klocka. Mojemu znajomemu chodziło o to, że reakcja młodszego dziecka jest niejako nieproporcjonalna do tego co się stało.... Swoją rolę ofiary odgrywa jak widać doskonale, chociaż ma dopiero pięć lat....
I nie chodzi mi o to, żeby dzieci nie płakały z powodu zabranego klocka. Chodzi mi o to, że w płaczu Ofiary, oprócz rzeczywistego smutku, zawsze występuje element manipulacji, dzięki któremu gra toczy się dalej.

Trójkąt dramatyczny jest grą, w której nie ma wygranych. Występuje w niej zarówno agresja jawna (stosowana przez Agresora) jak i agresja bierna (stosowana przez Ofiarę).
Nie ma w niej lepszych i gorszych ról. Każda z nich nakręca spiralę manipulacji - bo w tej grze posługujemy się komunikacją opresyjną, próbując wpłynąć na rozmówców poprzez wywołanie strachu, wstydu lub poczucia winy.

Relacje budowane w oparciu o trójkąt dramatyczny nigdy nie są zdrowe.

Nawyki komunikacyjne nabywane przez wieloletni udział w tej grze przenosimy później do swoich rodzin i uczymy ich własne dzieci.
Każdy z nas ma skłonność do wchodzenia w relacje z ludźmi z pozycji jednej z ról trójkąta dramatycznego, chociaż oczywiście potrafi odgrywać (i odgrywa) także pozostałe role przewidziane w tej grze. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że skłonność do wchodzenia w relacje z pozycji jednej z ról trójkąta dramatycznego ma związek z typem reagowania, który jest dla nas "charakterystyczny".
Chodzi o reakcje "walcz" (konfrontuj się) lub "uciekaj" (wycofuj się). Pisałam o tym tutaj.

I spotykamy później w dorosłym życiu - w domu lub w pracy - ludzi, którzy próbują oddziaływać na innych strachem, bo wydaje im się, że tylko w ten sposób osiągną to czego chcą.
Albo ludzi, którzy użalają się nad sobą i oczekują "opieki" ze strony innych.
Najbardziej "atrakcyjną" rolą wydaje się rola Wybawcy, ale i w tym przypadku nie mam dobrych wiadomości - jeśli jesteś Wybawcą, to prawdopodobnie pomagasz nieproszony, a to może wspierać u dzieci / u ludzi postawę "sam sobie nie poradzę".

Dlaczego nie warto odgrywać ról Agresora, Ofiary i Wybawcy oraz co powoduje, że w nie wchodzimy? Na te pytania odpowiada autorka zaprzyjaźnionego bloga Zdrowe Rozmowy. Zapraszam Was do przeczytania krótkich tekstów na ten temat:
o Agresorze
o Ofierze
o Wybawcy

Co w takim razie zamiast trójkąta dramatycznego?

No cóż, będę się powtarzać, ale... nie znam lepszej metody niż Porozumienie bez Przemocy Marshalla Rosenberga. W tej koncepcji nie ma manipulacji - jest za to szczere wyrażanie siebie oraz przyjmowanie z empatią tego, co komunikuje nam drugi człowiek.

Od razu powiem, że wyjście z pochłaniającej energię gry w trójkąt dramatyczny nie następuje z dnia na dzień. Wymaga ono zmiany nawyków, a te - uklepane latami - trzymają się nas mocno ;-)

Jeśli jednak chcemy przestać brać udział w tej grze, wówczas pierwszą rzeczą, którą należy zrobić, jest rozpoznanie roli, do której sami mamy skłonność. Drugim krokiem jest reagowanie inaczej niż do tej pory to robiliśmy.

Na przykład, słysząc rozdzierający płacz młodszego dziecka w sytuacji opisanej przeze mnie powyżej, można zrezygnować ze swojego "co mu zrobiłeś?!", a zamiast tego powiedzieć spokojnie:

Usłyszałam płacz i poczułam niepokój, bo ważne jest dla mnie Wasze bezpieczeństwo. Czy możecie mi powiedzieć co się tutaj wydarzyło?

W ten sposób uruchamiamy zupełnie inny proces i stwarzamy sytuację, w której możemy skupić swoją (oraz dzieci) uwagę na:

faktach,
uczuciach które towarzyszą danej sytuacji,
niezaspokojonych potrzebach, które są przyczyną tych uczuć
i wreszcie na znalezieniu rozwiązania, które uwzględni potrzeby wszystkich osób, biorących udział w tej sytuacji. 

Takie podejście uczy wzajemnej empatii i pozwala uruchomić tak zwaną wyższą ścieżkę reagowania, tj. bodziec-refleksja-reakcja. Sprzyja także rozwojowi kompetencji umiejscowionych w korze przedczołowej.
Pisałam o tym w poście dotyczącym wychowania do efektywnej samosterowności.

Zachęcam Was do rozpoznania roli, z jaką najczęściej wchodzicie w interakcje z innymi ludźmi, w tym przede wszystkim z dziećmi.
Warto zadać sobie pytanie, do obsadzenia której z ról zapraszacie w ten sposób dzieci i czy na pewno jest to umiejętność, której chcecie je nauczyć....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz