Czy wiecie jak funkcjonuje grzeczne dziecko?
Wyobrażam to sobie tak:
grzeczne dziecko siada sobie na ławce - z brzegu, żeby zostawić trochę miejsca dla innych. Jest bowiem nauczone, że nie wolno myśleć wyłącznie o sobie.
Siedzi więc na tej ławce, aż w pewnym momencie podchodzi Ktoś.
Ktoś mówi:
- Hej, ty! Przesuń się trochę!
Grzeczne dziecko przesuwa się więc trochę, chociaż zostawiło naprawdę sporo miejsca dla Ktosia. Ale skoro Ktoś mówi, że trzeba się przesunąć, to proszę bardzo.
Ktoś siada obok grzecznego dziecka, wierci się trochę. Widać, że nie jest do końca zadowolony. Mówi więc znowu:
- Przesuń się jeszcze trochę!
Grzeczne dziecko przesuwa się trochę... potem jeszcze trochę... i jeszcze.... aż w końcu spada z ławki i obija sobie pupę.
Wstaje szybko, otrzepując się z nieco zdezorientowaną miną i mówi, chociaż nikt o to nie zapytał:
- Nic mi się nie stało!
Wszystko dlatego, że grzeczne dziecko błędnie zakłada, że inni ludzie - na przykład ten Ktoś z ławki - przejmują się nim (skoro ono bierze pod uwagę potrzeby innych ludzi, to przecież normalne jest, że w drugą stronę też tak to działa... Prawda?).
Na pewno znacie takie dzieci - wybierają one raczej opcję "współpraca z dorosłymi" (w odróżnieniu od innej grupy dzieci, które wybierają częściej opcję "moja autonomia"). Pisałam o tym tutaj.
Grzeczne dzieci wyrastają potem na grzecznych dorosłych.
Miłych, uprzejmych, chętnych do pomocy i już zupełnie nie zwracających uwagi na te momenty, kiedy "spadają z ławek" i obijają sobie pupę.
Chciałabym teraz zadać kilka pytań takim właśnie osobom (a statystycznie rzecz biorąc, jakaś część czytających ten wpis zalicza się do tej kategorii)...
Człowieku, który byłeś kiedyś grzecznym dzieckiem - powiedz mi jak wygląda Twoje życie?
Czy realizujesz w nim swój własny scenariusz, czy może scenariusz narzucony Ci przez inną osobę?
Czy masz wrażenie, że sam kierujesz swoim życiem, czy może raczej życie kieruje Tobą?
Jak często zdarzają się sytuacje, kiedy wszystko w środku mówi Ci NIE na czyjąś propozycję, a Ty z uśmiechem odpowiadasz temu komuś TAK, OCZYWIŚCIE, a potem irytujesz się, że bierzesz na siebie zbyt wiele? Albo że robisz coś za kogoś?
Jak się z tym czujesz?
I czy nie jest przypadkiem tak, że znosisz zbyt wiele przez zbyt długi czas, ignorując własne potrzeby? A może dotarłaś/dotarłeś już do takiego miejsca, że przypłaciłaś/przypłaciłeś to swoim zdrowiem? Znam wiele osób (głównie kobiet...), które uznałyby, że opowiadam tu właśnie o nich..
Jeżeli na większość pytań odpowiedziałaś/odpowiedziałeś twierdząco i jesteś rodzicem lub nauczycielem, to zadam Ci kolejne:
Czy właśnie takiego podejścia do życia, takiej postawy chciałbyś nauczyć grzeczne dzieci, które wychowujesz lub uczysz?
Czy naprawdę zależy Ci na tym, aby były posłuszne?
Teraz - Tobie, a w późniejszym życiu innym ludziom? Ludziom, którym nie zawsze będzie zależało na wzięciu pod uwagę potrzeb tych dzieci?
Czy może wolałbyś, żeby potrafiły zadbać o swoje potrzeby, szanując równocześnie potrzeby innych ludzi?
Pierwsza opcja oznacza pozostanie przy znanych nam metodach wychowawczych - nagradzaniu dzieci za spełnianie oczekiwań osób dorosłych oraz karanie ich w sytuacjach kiedy tych oczekiwań nie spełniają. Metody te są powszechnie stosowane - poniżej krótka, przykładowa lista nagród stosowanych przez dorosłych:
- kolorowe kropeczki czy nalepki w przedszkolu za dobre zachowanie
- pochwały "ale jesteś grzeczny/super/itd..." kiedy dziecko nas posłucha i na przykład zrezygnuje z czegoś co jest dla niego ważne, na rzecz czegoś co jest ważne dla osób dorosłych
- odznaki "wzorowy uczeń" w szkole
i tak dalej, i tak dalej...
Oprócz nagradzania za posłuszeństwo, dorośli stosują także kary za jego brak - na przykład zawstydzanie dzieci, zastraszanie ich albo wpędzanie w poczucie winy.
Takie metody wydają nam się naturalne czy też normalne, bo sami byliśmy im poddawani. Wiele osób nie widzi niczego złego w nagradzaniu ani w karaniu dzieci.
Tymczasem kiedy zastanowimy się nad tym głębiej, zauważymy że tego typu działanie można opisać mniej więcej tak: będę Cię akceptował tylko wtedy, kiedy spełnisz moje oczekiwania.
Część dzieci podporządkuje się więc chętnie, podświadomie bojąc się odrzucenia. Zaspokajając potrzeby przynależności i bezpieczeństwa, jednocześnie płacą za to utratą swojej autonomii. Wielokrotne doświadczanie bycia nagradzanym za spełnianie oczekiwań innych osób może doprowadzić w końcu do ukształtowania się osobowości, która nie wie dlaczego robi to co robi - będzie czekać na wytyczne innych osób, kształtować zdanie na swój temat na podstawie ich opinii i oddawać po trochu swoją autonomię, ignorując swoje potrzeby aż do momentu, kiedy (czasami gwałtownie) zaczną się one domagać zaspokojenia....
Druga opcja wymaga zastosowania zupełnie innego podejścia, w tym rezygnacji z nagradzania i karania.
Jak w takim razie możemy wspierać dzieci (i to nie tylko te grzeczne ;-) ) w rozwoju?
Przede wszystkim warto rozmawiać o emocjach i o potrzebach - swoich i dzieci. Szukać wspólnie rozwiązań, które uwzględnią potrzeby zarówno dzieci jak i dorosłych.
Uwzględniać zdanie dzieci, a jeśli mówimy dzieciom NIE - wyjaśniać jaka ważna przyczyna spowodowała, że im odmawiamy.
Traktować poważnie to co mówią dzieci.
Mówić jakie konkretne zachowania dzieci sprawiają, że nasze życie staje się piękniejsze i jaka ważna potrzeba jest wówczas zaspokojona :-) Nauczyć dzieci rozpoznawania ich własnych potrzeb.
Pytać, jakie nasze zachowania sprawiają, że życie naszych dzieci staje się piękniejsze :-)
I wreszcie pozwalać grzecznym dzieciom na mówienie NIE, bo każde NIE to w gruncie rzeczy TAK, tylko że dla innego rozwiązania ;-)
Warto nauczyć nasze grzeczne dzieci na przykład takiego reagowania na sytuację, kiedy symboliczny Ktoś podchodzi do wspomnianej wyżej ławki i mówi:
- Hej ty! Przesuń się trochę!
- Bardzo chętnie, z tym że zależy mi na tym, żebyśmy usiedli w taki sposób, aby zarówno mnie jak i Tobie było tutaj wygodnie.
Jak Wam się podoba taka odpowiedź?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz