czwartek, 10 maja 2018

Sztuka akceptacji, czyli jak po prostu kochać swojego nastolatka



Podzielę się z Wami moimi krótkimi refleksjami na temat nastolatków.

Dawno temu natknęłam się na następujący cytat:

Małe dzieci kochają swoich rodziców.
Gdy dorastają, zaczynają ich sądzić.
Czasem nawet przebaczają....

Nie pamiętam kto był jego autorem, ale sam cytat zapadł mi w pamięć. Doszłam do wniosku, że można go sparafrazować i odnieść do dorosłych w ogóle, a nie tylko do rodziców. Wyglądałby wówczas tak:

Małe dzieci ufają dorosłym. Gdy dorastają, zaczynają ich sądzić.
Czasem nawet przebaczają....

Tak właśnie postrzegam rozwój małych ludzi.
Dla mnie tak zwany bunt nastolatków jest czasem sądu, o którym mowa w powyższych cytatach. To czas, kiedy dorastające dzieci mówią do nas:

- Hej, Ty! Dorosły! Miałeś być moim autorytetem, moim wzorem, a jak Ty się zachowujesz? Deklarujesz jedno, robisz drugie, nie dotrzymujesz słowa, wypierasz się odpowiedzialności, pozwalasz mi na zbyt wiele (i tak dalej, i tym podobne ;-)  )! Zrób coś z tym!
Większość znanych mi dorosłych nie postrzega sytuacji w taki sposób - zdają się nie zauważać tego, że brali udział w procesie wychowania dzieci (pisałam o takim przypadku tutaj) i że przekazali im pewne wzorce zachowania.

Dzieci są wnikliwymi obserwatorami i ucząc się życia, naśladują znanych sobie dorosłych. Jeżeli dorosły zachowuje się w jakiś sposób, dla dziecka oznacza to, że takie zachowanie jest normą.

I nie muszą być to jedynie zachowania jakie dorośli prezentują wobec danego dziecka. Wzorzec przekazujemy poprzez odnoszenie się do ludzi w ogóle. Ważne jest tu wszystko - nawet komentarze wygłaszane "w przestrzeń" podczas oglądania programów telewizyjnych, meczów piłki nożnej lub podczas prowadzenia samochodu... Barometry dzieci, nawet tych bardzo zajętych zabawą, bezbłędnie wychwytują nasze reakcje i zapamiętują je, traktując jako swego rodzaju drogowskazy.

Po wielu latach takich obserwacji przychodzi okres dojrzewania.. Niektórzy rodzice mówią, że ich dzieci zmieniają się wówczas nie do poznania. Trudno się z nimi porozumieć, często się złoszczą, zamykają się w pokoju itd. itp..

Jeśli zaliczasz się do grona rodziców nastolatków (albo za chwilę będziesz się zaliczać ;-)), polecam Ci lekturę cieniutkiej książki pt. "Sztuka akceptacji, czyli jak po prostu kochać swego nastolatka", której autorem jest Ross Campbell:




Czytając ją po raz pierwszy, byłam zaskoczona niektórymi stwierdzeniami autora. Najbardziej utkwił mi w głowie fragment mówiący o tym, że nastolatki mają swego rodzaju "pojemniki emocjonalne", które muszą ładować, zupełnie tak jak... dwulatki. Tym co sprzyja owemu ładowaniu, jest akceptacja i miłość rodziców. Nastolatki bowiem nieustannie zadają światu pytanie "czy mnie kochacie?"
Autor twierdzi, że nastolatek to najbardziej wrażliwa osoba w społeczeństwie, a jej największą potrzebą jest potrzeba miłości.  Tymczasem wiele osób, od których nastolatki są zależne, nie dostrzega ich potrzeb. 

Autor podkreśla także, jak ważna dla prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży jest atmosfera w domu (o wadze empatycznego, pełnego życzliwości podejścia dorosłych wobec dzieci i młodzieży mówił także prof. Joachim Bauer, którego wykładu wysłuchałam). 
Ross Campbell ujmuje to tak: To właśnie od atmosfery i stosunków panujących w domu najbardziej zależy poczucie szczęścia i bezpieczeństwa dorastającego nastolatka, jego emocjonalna stabilność i pewność siebie oraz sposób reagowania na nowe lub zaskakujące sytuacje. Wpływ domu na życie nastolatka jest znacznie silniejszy niż jakichkolwiek innych środowisk.  

Jakie warunki sprzyjają wychowaniu nastolatka? Przede wszystkim jest to szczęśliwy i pełen miłości dom. Najważniejszym związkiem w takim domu jest związek małżeński, mający pierwszeństwo przed związkiem rodzice-dzieci. Dlaczego? Dlatego, że im bardziej udane jest małżeństwo rodziców, tym łatwiej jest im odnieść się do problemów nastolatka i pomóc w ich rozwiązaniu. 

Według autora książki, jedną z najważniejszych umiejętności, w jaką należy "wyposażyć" nastolatka, jest radzenie sobie z gniewem. Podobnie jak Marshall Rosenberg, także Ross Campbell podkreśla wagę brania na siebie odpowiedzialności za swoje zachowania i emocje. Tej umiejętności mogą nauczyć nastolatka dorośli, którzy sami ją posiadają. Dojrzali ludzie radzą sobie z gniewem w sposób dojrzały, wykorzystując kompetencje kory przedczołowej, czyli neuronalnego systemu kontrolnego (pisałam o tym w poście dot. wychowania do efektywnej samosterowności). Niestety - według autora - wielu ludzi dorosłych nie opanowało sztuki radzenia sobie z własnym gniewem. Trudno więc oczekiwać, że nabędą ją nastolatki.

Ross Campbell przytacza prawdziwe historie z życia wielu rodziców i nastolatków, pokazując jak można sobie radzić z różnymi trudnościami towarzyszącymi okresowi dojrzewania. 

Książkę, którą Wam polecam, czytałam wiele lat temu, będąc wówczas mamą "zbuntowanego" nastolatka. Była to jedna z kilku pozycji, które pozwoliły mi spojrzeć na zagadnienia związane z wychowywaniem dzieci z innej perspektywy niż dotychczas. Zainspirowała mnie do zadania sobie wielu pytań, które można byłoby podsumować mniej więcej tak:  jaką przestrzeń do rozwoju stwarzam moim dzieciom?  Jakie procesy nieświadomie uruchamiam? Co mogę zrobić inaczej? Co tak naprawdę moje dziecko chce mi powiedzieć?

Warto zadać sobie podobne pytania, przyjmując założenie, że niezależnie od tego jak bardzo się staram, jestem człowiekiem popełniającym błędy i - prawdopodobnie - automatycznie odtwarzającym pewne schematy postępowania, których się nauczyłam. 
Najtrudniejsza w tym wszystkim może być myśl, że - starając się najlepiej jak potrafię - przyczyniam się do tworzenia sytuacji, która "nie czyni mojego życia piękniejszym", jak by to ujął Marshall Rosenberg. 

Oczywiście, można także nie zadawać sobie żadnych pytań i nie próbować niczego zmieniać. Tyle że jeśli jakość relacji z domowym nastolatkiem nas nie zadowala, działając według starych metod, nie możemy oczekiwać, że nagle stanie się inaczej.

Od nas zależy, jakiego wyboru dokonamy :-)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz