Pisałam we wcześniejszych postach o tym jak ważne dla rozwoju dziecka są: empatia, życzliwe podejście i akceptacja ze strony osób dorosłych. Wymaga to rezygnacji z nawykowego, natychmiastowego oceniania.
Pomyślałam więc, że warto napisać JAK to zrobić, skoro znakomita większość ludzi nawykowo ocenia zachowania dzieci - zarówno te, które nam się nie podobają jak i te, które akceptujemy.
Przypomnę krótki fragment wypowiedzi Marshalla Rosenberga, podsumowujący skutki posługiwania się językiem dominacji, którego jesteśmy uczeni (szerzej pisałam o tym tutaj):
Jestem przekonany, że właśnie ta kombinacja: nauczenie ludzi statycznego myślenia w kategoriach "dobry-zły", "właściwy-niewłaściwy", "normalny-nienormalny", "odpowiedni-nieodpowiedni", "psychicznie zdrowy-psychicznie chory" - taki rodzaj myślenia, połączony z wiarą w retrybutywną sprawiedliwość, opartą na karach i nagrodach, jest przyczyną przemocy na naszej planecie.
Pomyślałam więc, że warto napisać JAK to zrobić, skoro znakomita większość ludzi nawykowo ocenia zachowania dzieci - zarówno te, które nam się nie podobają jak i te, które akceptujemy.
Przypomnę krótki fragment wypowiedzi Marshalla Rosenberga, podsumowujący skutki posługiwania się językiem dominacji, którego jesteśmy uczeni (szerzej pisałam o tym tutaj):
Jestem przekonany, że właśnie ta kombinacja: nauczenie ludzi statycznego myślenia w kategoriach "dobry-zły", "właściwy-niewłaściwy", "normalny-nienormalny", "odpowiedni-nieodpowiedni", "psychicznie zdrowy-psychicznie chory" - taki rodzaj myślenia, połączony z wiarą w retrybutywną sprawiedliwość, opartą na karach i nagrodach, jest przyczyną przemocy na naszej planecie.
Czym zastąpić oceniające myślenie, którego zostaliśmy nauczeni?
Wspominałam o tym jak skuteczne jest skupienie się na świadomości zaspokojonych lub niezaspokojonych potrzeb. Teraz spróbujemy przyjrzeć się temu bliżej.
Każdy człowiek na świecie podejmuje różne działania, mające na celu właściwie jedno: zaspokojenie swoich potrzeb. O tym, czy wiemy że czegoś potrzebujemy pisałam tutaj.
Marshall nazywał te działania strategiami.
Aby lepiej zrozumieć o co chodzi, weźmiemy "na warsztat" obecną sytuację.
Siedzę przed komputerem i poświęcam mój czas na pisanie tego tekstu. Jest to moja strategia na zaspokojenie ważnej ludzkiej potrzeby.
Jakiej?
W moim przypadku, w tej chwili jest to potrzeba dzielenia się tym co dla mnie ważne i co uważam za wartościowe - mam poczucie wnoszenia mojego wkładu w bogactwo życia (jak to określał Marshall), przyczyniania się do dobrostanu innych ludzi. Z taką właśnie intencją zabieram się za pisanie.
Zaspokajając ww ważną potrzebę, czuję zadowolenie.
Zaspokajając ww ważną potrzebę, czuję zadowolenie.
Czy w tej samej chwili jakieś moje potrzeby nie są zaspokojone? Owszem.
Taka potrzeba ładu na przykład. Najbardziej niezaspokojona okazuje się być ona w kuchni, ponieważ pragnienie zrealizowania potrzeby wnoszenia mojego wkładu w bogactwo życia spowodowało, że nie pozmywałam naczyń ;-)
Ale nic to (jak mawiał Pan Wołodyjowski). Dokonałam wyboru - najpierw wzbogacę życie czytelników, a potem zajmę się ładem ;-) Żeby jednak w tym czasie potrzeba ładu nie domagała się rozpaczliwie zaspokojenia, usiadłam z daleka od kuchni.
Teraz kolej na Was - czytając ten tekst, każdy z Was robi to z określoną intencją. Jest to strategia na zaspokojenie ważnej ludzkiej potrzeby.
Być może jest tak, że niektórzy z Was chcą zaspokoić w ten sposób swoją potrzebę rozwoju.
Inni być może chcą zaspokoić potrzebę miłości czy troski o bliskich.
Może jest także grupa, która chce w ten sposób zaspokoić potrzebę bycia częścią społeczności, wyznającej podobne wartości.
I tak dalej, i tak dalej....
Jak widzicie, każdy z Was może czytać ten tekst z chęci zaspokojenia innej potrzeby niż pozostali.
Bardzo ważne jest to, aby nauczyć się odróżniania strategii od potrzeb.
Strategią jest każde działanie, podejmowane przez człowieka.
Potrzeba jest to pewnego rodzaju zasób, służący podtrzymaniu życia (tak rozumiał to Marshall). I to właśnie chęć zadbania o te zasoby powoduje, że ludzie podejmują różne działania (czyli realizują różne strategie). Listę potrzeb znajdziecie tutaj.
Druga ważna rzecz, to zrozumienie, że nie każdy podejmie takie samo działanie dla realizacji określonej potrzeby.
Jeżeli na przykład pielę ogródek, to zaspokajam w ten sposób moją potrzebę odpoczynku - tak działa na mnie obcowanie z przyrodą.
Ale to wcale nie znaczy, że moja przyjaciółka pieląca ogródek, zaspokaja tę samą potrzebę.
Może mi się tak wydawać, bo zazwyczaj oceniamy każdą sytuację ze swojego punktu widzenia (jest to myślenie pt. "ja to norma, a reszta świata to większe lub mniejsze odchylenie od tejże normy").
I jeśli powiem do niej:
- O, widzę że odpoczywasz! (bo gdybym JA to robiła, to takie spostrzeżenie byłoby w 100% prawdziwe)
To ona może mi odpowiedzieć na przykład tak:
- Odpoczywam? No co ty, ja nie cierpię zajmować się ogródkiem. Pielę, bo posadziłam truskawki i nie chcę żeby zarosły chwastami. Przynajmniej dzieci zjedzą trochę zdrowych owoców.
Tak więc strategia pt. pielenie ogródka, w moim przypadku zaspokaja potrzebę odpoczynku, a w przypadku mojej przyjaciółki - potrzebę dbania o zdrowie.
Co z tego wynika dla rodziców (oraz nauczycieli)?
Jeżeli dziecko zachowuje się w sposób trudny do zaakceptowania, zastanówmy się, jaką ważną potrzebę próbuje ono zaspokoić. Profesor Joachim Bauer, którego wykładu wysłuchałam, mówił na przykład, że bardzo wiele zachowań dzieci bierze się z chęci zaspokojenia potrzeby przynależności do grupy (według Darwina jest to najważniejsza z ludzkich potrzeb - potrzeba więzi).
Ale może być też tak, że dziecko próbuje zaspokoić inną potrzebę - szacunku, zabawy, sprawczości, autonomii..
Mam też takie doświadczenia, że trudne dziecięce zachowania mogą być wynikiem tego, że dziecko... jest głodne.
I wcale nie chodzi tu o niemowlęta - jedno z moich dzieci bywało rozdrażnione właśnie z tego powodu (a miało wtedy mniej więcej 10 lat). Odkrycie tej właśnie przyczyny zabrało mi nieco czasu, ale znacznie ułatwiło nam życie ;-)
Co dalej? Rozpoznanie potrzeby to pierwszy krok. Kolejnym jest znalezienie sposobu na jej zaspokojenie. Pamiętajmy jednak przy tej okazji o swoich własnych potrzebach, bo nie chodzi przecież o to, żeby zaspokajać dziecięce potrzeby kosztem własnych.
Albowiem - jak mówi autorka zaprzyjaźnionego bloga Zdrowe Rozmowy - nie można być honorowym dawcą krwi, mając anemię ;-)
Jeżeli na przykład pielę ogródek, to zaspokajam w ten sposób moją potrzebę odpoczynku - tak działa na mnie obcowanie z przyrodą.
Ale to wcale nie znaczy, że moja przyjaciółka pieląca ogródek, zaspokaja tę samą potrzebę.
Może mi się tak wydawać, bo zazwyczaj oceniamy każdą sytuację ze swojego punktu widzenia (jest to myślenie pt. "ja to norma, a reszta świata to większe lub mniejsze odchylenie od tejże normy").
I jeśli powiem do niej:
- O, widzę że odpoczywasz! (bo gdybym JA to robiła, to takie spostrzeżenie byłoby w 100% prawdziwe)
To ona może mi odpowiedzieć na przykład tak:
- Odpoczywam? No co ty, ja nie cierpię zajmować się ogródkiem. Pielę, bo posadziłam truskawki i nie chcę żeby zarosły chwastami. Przynajmniej dzieci zjedzą trochę zdrowych owoców.
Tak więc strategia pt. pielenie ogródka, w moim przypadku zaspokaja potrzebę odpoczynku, a w przypadku mojej przyjaciółki - potrzebę dbania o zdrowie.
Co z tego wynika dla rodziców (oraz nauczycieli)?
Jeżeli dziecko zachowuje się w sposób trudny do zaakceptowania, zastanówmy się, jaką ważną potrzebę próbuje ono zaspokoić. Profesor Joachim Bauer, którego wykładu wysłuchałam, mówił na przykład, że bardzo wiele zachowań dzieci bierze się z chęci zaspokojenia potrzeby przynależności do grupy (według Darwina jest to najważniejsza z ludzkich potrzeb - potrzeba więzi).
Ale może być też tak, że dziecko próbuje zaspokoić inną potrzebę - szacunku, zabawy, sprawczości, autonomii..
Mam też takie doświadczenia, że trudne dziecięce zachowania mogą być wynikiem tego, że dziecko... jest głodne.
I wcale nie chodzi tu o niemowlęta - jedno z moich dzieci bywało rozdrażnione właśnie z tego powodu (a miało wtedy mniej więcej 10 lat). Odkrycie tej właśnie przyczyny zabrało mi nieco czasu, ale znacznie ułatwiło nam życie ;-)
Co dalej? Rozpoznanie potrzeby to pierwszy krok. Kolejnym jest znalezienie sposobu na jej zaspokojenie. Pamiętajmy jednak przy tej okazji o swoich własnych potrzebach, bo nie chodzi przecież o to, żeby zaspokajać dziecięce potrzeby kosztem własnych.
Albowiem - jak mówi autorka zaprzyjaźnionego bloga Zdrowe Rozmowy - nie można być honorowym dawcą krwi, mając anemię ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz