niedziela, 18 grudnia 2016

Tak się to robi po prostu...

Znacie historyjkę o szynce? Opowiem Wam ją:

Pewien młody mąż obserwował któregoś dnia jak jego żona przygotowuje szynkę do pieczenia. Ku jego zdziwieniu odkroiła kawałek mięsa z jednej i drugiej strony szynki i dopiero wtedy zaczęła ją przyprawiać. Zaciekawiło go to, ponieważ nigdy nie widział, aby ktokolwiek usuwał części mięsa przed pieczeniem. Zapytał więc:

- Kochanie, dlaczego odkroiłaś te dwa kawałki szynki?
- Jak to dlaczego? Tak się przygotowuje szynkę do pieczenia. Moja mama, która była świetną kucharką, zawsze tak robiła. Nauczyłam się tego od niej.

Młody małżonek poszedł więc do matki swojej żony i zapytał:

- Mamo, moja żona szykuje właśnie szynkę do pieczenia i odkroiła z niej po kawałku z obu stron. Podobno nauczyła się tego od Ciebie. Ciekaw jestem dlaczego tak robicie?
- Jak to dlaczego? Tak się przygotowuje szynkę do pieczenia. Moja mama, która była świetną kucharką, zawsze tak robiła. Nauczyłam się tego od niej.
Mężczyzna poszedł więc do babci swojej żony i zadał jej to samo pytanie. W odpowiedzi usłyszał:

- Wiesz syneczku, ja tak zawsze robiłam, bo miałam za wąską brytfankę..


Bardzo mi się podoba ta historyjka, ponieważ według mnie trafnie opisuje zjawisko polegające na tym, że robimy wiele rzeczy nawykowo, nie zastanawiając się nad tym czy i jaki ma to obecnie sens.

Jeśli chcemy zatrzymać rozwój w jakiejkolwiek dziedzinie, wystarczy powiedzieć:

- zawsze tak robiliśmy...

Mam wrażenie, że bardzo szybko idzie nam wprowadzanie zmian w rozwój nowoczesnych technologii i otaczających nas sprzętów. Natomiast "zawsze tak robiliśmy" albo "tak się właśnie to robi", zachowaliśmy dla zagadnień związanych z wychowaniem i edukacją dzieci. Dlaczego? Nie wiem... Może nasze przekonania dotyczące tych zagadnień są najmocniej wdrukowane w nasze mózgi? Może jest to strefa komfortu, którą najtrudniej opuścić?
Uruchamiamy więc automatycznie pewne mechanizmy, nie uświadamiając ich sobie i nie zastanawiąjąc się nad tym, skąd one się wzięły.


Podam Wam mały przykład tego, jak długo tkwimy przy przekonaniach, nie sprawdzając tego, skąd dane przekonanie się wzięło i czy nadal jest aktualne:

Czy wiecie dlaczego dzieci w pierwszych latach szkolnych są uczone łączenia liter? Kiedy ludzie zaczęli tak pisać?

Musimy cofnąć się w czasie aż do....  renesansu. Nie było wtedy długopisów, a do pisania używało się gęsich piór. Zauważono jednakże, że pisanie każdej litery oddzielnie skutkowało pojawianiem się kleksów. Aby tego uniknąć, opracowano metodę łączenia liter.

Taki właśnie sposób pisania stał się z czasem powszechnie obowiązującą zasadą. Dodaliśmy do tego różne przekonania czy też teorie, które miały uzasadnić jego sens.

Wniosek z tej historyjki jest więc taki, że pierwotną przyczyną, dla której dzieci w XXIw. uczą się w szkołach łączenia liter, była chęć uniknięcia kleksów przez renesansowych skrybów ;-)  

Współczesne badania zupełnie nie potwierdzają wyższości łączenia liter nad pisaniem "po swojemu", ale nauczyciele nadal stawiają uczniom gorsze stopnie za próbę wymknięcia się ze schematu.

I tak sobie myślę, że warto byłoby częściej sprawdzać skąd się wzięły nasze przekonania, czy są one prawdziwe, czy na dzisiaj mają sens i czy nam służą po prostu...




Inspiracją do napisania dzisiejszego tekstu był dla mnie ten artykuł: Pismo szkolne




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz