sobota, 16 grudnia 2017

O chłopcu w walizce


Dzisiaj historyjka o tym, co na pierwszy rzut oka nie było wcale oczywiste... ;-)

Pewnego popołudnia wraz z grupką rodziców czekałam na zakończenie zajęć sportowych, w których brała udział moja córka. W końcu drzwi od sali gimnastycznej się otworzyły i dzieci zaczęły wychodzić. Trwało to dłuższą chwilę.

Jedna z mam wydawała się zniecierpliwiona. Zajrzała do sali i zobaczyła, że jej syn nadal jest w środku. Leży na boku, skulony na podłodze. Trzyma ręce przy twarzy.

Zawołała więc do niego:

- Antek, wstawaj! Nie wygłupiaj się! Idziemy do domu!

Chłopiec dalej leżał na podłodze, skulony.

- Antek, spieszy mi się! Chodź już!

Cisza.

- Dobrze, skoro tak, to zostawiam Cię tutaj. Prześpisz się w tej sali. Dobranoc, życzę Ci miłych snów. Zabiorę Twoje rzeczy.

Odwróciła się i poszła do przebieralni.

Ponieważ moja córka nadal się przebierała, postanowiłam sprawdzić, czy mogę jakoś pomóc. Zapytałam więc chłopca:

- Czy coś się stało?

- Ktoś mnie zamknął w walizce!

"Acha - pomyślałam sobie - czyli jest jakiś ważny powód, dla którego ten chłopiec tu leży"

- A duża ta walizka? - zapytałam

- Nie, mała....

- To pewnie Ci ciasno?

- Tak. Nie mogę oddychać...

-  A chciałbyś żeby ktoś otworzył tę walizkę?

- Tak!

Podeszłam więc i wykonałam wokół chłopca taki ruch, jakbym otwierała suwak walizki, dodając do tego dźwięk "bzzzzzzzz".
Kiedy skończyłam, chłopiec zerwał się na równe nogi i zaczął wykrzykiwać:

- Jestem wolny! Jestem wolny!

Po czym założył skarpetki i poszedł do przebieralni.....


I tak sobie myślę ile nerwów zaoszczędziliby sobie rodzice, gdyby zrezygnowali z bezskutecznego grożenia konsekwencjami, które i tak się nie wydarzą (o czym zresztą dzieci doskonale wiedzą ;-))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz