Dawno temu chodziłam do szkoły, w której nauczyłam się pisać bezwzrokowo na maszynie do pisania. Ta umiejętność codziennie bardzo mi się przydaje i naprawdę ułatwia życie.
Cała tajemnica takiego pisania polega na tym, żeby zacząć od ułożenia palców na konkretnych literach na klawiaturze.
Chcecie spróbować?
Robi się to tak: odnajdujemy środkowy wiersz liter na klawiaturze i kładziemy najmniejszy palec lewej ręki na literze A. Kolejny palec - litera S, następne palce - litery D i F.
Omijamy litery G i H i kładziemy palec wskazujący prawej ręki na literze J. Kolejny palec prawej ręki - litera K. Następny - litera L.
Jeżeli chodzi o najmniejszy palec prawej ręki, to na klawiaturach maszyn do pisania była dla niego przeznaczona litera Ł, o ile dobrze pamiętam. Na klawiaturze komputerowej nie ma dla niego litery, ale niech leży sobie na klawiszu sąsiadującym po prawej stronie z literą L.
Kciuki obu rąk kładziemy na klawiszu spacji.
Jeśli nasze palce leżą już na właściwych literach, możemy napisać kilka prostych słów - na przykład:
as (od tego się zaczyna ;-)), sad, las, kask, fala....
Tak więc widzicie, że już po kilku minutach można zobaczyć efekt swoich działań, co przynosi mniejszą lub większą satysfakcję, wprost proporcjonalną do entuzjazmu ucznia ;-)
Któregoś dnia pomyślałam sobie więc, że mogłabym poprowadzić lekcję na temat pisania bezwzrokowego dla dzieci w szkole. Zapytałam ich wychowawczynię, czy byłoby to możliwe. Ucieszyła się i zaprosiła mnie na zajęcia komputerowe.
Miałam mieć do czynienia z klasą trzecią w publicznej szkole podstawowej.
Moją lekcję zamierzałam zacząć od tego, że usiądę przy komputerze, zamknę oczy i napiszę coś na ekranie. Miałam nadzieję, że spodoba się to dzieciom. Okazało się, że dla pani wychowawczyni stanowiło to pewien problem, ponieważ bała się zamieszania. Dlatego podeszły do mnie najpierw dziewczynki, a potem chłopcy. Pisanie z zamkniętymi oczami bardzo się wszystkim spodobało, więc powiedziałam dzieciom, że już na tej lekcji będą mogły także coś w ten sposób napisać.
Układanie palców na klawiaturze szło różnie - niektórym sprawniej, niektórym mniej sprawnie. Wszyscy jednak się starali i wymyślali, jakie wyrazy można ułożyć akurat z tych liter, które są pod palcami. Niektóre dzieci pisały je wielokrotnie, inne - tylko po razie.
Były dzieci, które od razu zamykały oczy, pisały wyraz, a potem sprawdzały co się im napisało ;-)
Były też dzieci, które pisały w skupieniu i powoli, patrząc na ekran komputera.
Niektóre dzieci głośno komentowały swoje postępy i rozglądały się jak też to pisanie idzie sąsiadom.
Innym dzieciom trudno było upilnować wszystkie palce i ciągle sprawdzały czy ustawienie jest takie jak trzeba.
Jednym słowem - każdy starał się jak potrafił najlepiej :-)
I trwało to czas jakiś, aż w końcu pani wychowawczyni powiedziała, że teraz będzie stawiać stopnie. Co prawda nie umawiałyśmy się, że tak właśnie będzie, ale widocznie uznała, że jako rodzic-ochotnik nie jestem właściwą osobą do podejmowania decyzji w tej sprawie. W końcu ocenami kończyło się wiele lekcji, więc czemu akurat ta miałaby się skończyć inaczej?
Tak więc pani wychowawczyni wymieniała imię jakiegoś dziecka i stawiała mu ocenę - a konkretnie piątkę.
Pamiętam jak zdumiało mnie to, co wydarzało się dosłownie chwilę po tym jak dziecko otrzymało ocenę. Otóż w tej samej niemalże sekundzie zamykało program Word, w którym pisaliśmy wyrazy i otwierało program Paint, w którym zaczynało sobie rysować.
Dotyczyło to wszystkich dzieci bez wyjątku. Jakby zadziałał jakiś automat wyłączający..
Przypomniałam sobie wtedy, że kiedyś wielokrotnie miałam do czynienia z podobną sytuacją...
Było to w czasach kiedy tresowałam mojego psa.
Pies wiedział (a właściwie "wiedziała"), że mam przy sobie smakołyki i że jeśli wykona moje polecenia, na pewno je dostanie.
Tak więc dopóki smakołyk był w mojej kieszeni, pies był skupiony i wykonywał polecenia.
Po otrzymaniu smakołyku jego zainteresowanie mną natychmiast się kończyło i zaczynał zajmować się innymi sprawami.
Podobieństwo tych dwóch sytuacji było dla mnie uderzające...
Kiedy o tym myślę, jest mi smutno.
Marzę bowiem o tym, aby dzieci uczyły się w szkołach, w których byłyby inspirowane przez dorosłych, a nie "motywowane" do działania metodami, które sprawdzają się w tresurze zwierząt...
Może kiedyś to się zmieni....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz