sobota, 14 października 2017

O co im właściwie chodzi?

Znacie taką historyjkę?

Pewien mężczyzna spacerował brzegiem morza i modlił się. Nagle usłyszał głos Boga:

- Synu, ponieważ jesteś dobrym człowiekiem i postępujesz zgodnie z moimi przykazaniami, chciałbym coś dla Ciebie zrobić. Może masz jakieś życzenie, które mógłbym spełnić?

- Boże! Jaka wspaniała propozycja! Rzeczywiście, od lat o czymś marzę - o autostradzie na Hawaje. Uwielbiam to miejsce i chciałbym tam częściej bywać, ale nie stać mnie na bilety lotnicze. Gdybyś wybudował taką autostradę, byłoby to spełnienie moich marzeń.

Bóg, lekko zirytowany, odpowiedział:

- Synu! Pomyśl jak bardzo egoistyczne jest Twoje marzenie! Pomyśl jak wiele osób musiałbym zatrudnić, jak wiele materiałów zgromadzić! I całe to zamieszanie tylko dla jednej osoby - dla Ciebie! Może masz inne marzenie, które mógłbym spełnić?

Mężczyzna zawstydził się i odpowiedział:

- Masz rację... Trochę się rozpędziłem... Daj mi chwilę... OK, już mam - wiesz, od dawna zastanawiam się czy mógłbym jakoś poprawić moje relacje z kobietami. Chciałbym wiedzieć co one tak naprawdę myślą, czy kiedy mówią "nie", to naprawdę myślą "nie", czy może jednak myślą wtedy "tak"? Chciałbym też wiedzieć jak można sprawić, aby były szczęśliwe.
A więc, dobry Boże, czy możesz sprawić, abym rozumiał kobiety?

Po dłuższej chwili milczenia Bóg odpowiedział:

- No cóż, hm... to w takim razie ile pasów ruchu chciałbyś mieć na tej autostradzie?


Zabawne, prawda? Z tej opowiastki śmieją się nie tylko mężczyźni, ale także kobiety. No bo przecież tak jest - weź się, człowieku, dogadaj z kobietą...

Ja widzę jednak w tej historyjce coś jeszcze.

I nie jest to nic wesołego. Wręcz przeciwnie.

Dla mnie to opowieść o stylu komunikacji. Komunikacji "nie wprost", czyli o unikaniu konfrontacji. Wiąże się to z reagowaniem typu "uciekaj", o którym możecie przeczytać tutaj.

W ciągu tysięcy lat udało nam się wykształcić dwa style komunikacji opresyjnej - jeden z nich jest określany jako agresywny, przemocowy, konfrontujący się.

Jest to styl, który od stuleci był używany przez wielu władców, dowódców, ludzi stanowiących prawo lub zajmujących najwyższe miejsce w hierarchii rodziny czy innej grupy społecznej. Nie musieli to być koniecznie mężczyźni, aczkolwiek mam wrażenie, że to właśnie oni stosowali ten styl częściej niż kobiety.

W odpowiedzi na taką "mocną" konfrontację powstał styl stworzony przez tych "słabszych", podlegających władzy, stojących niżej w hierarchii. Styl dyktowany strachem - przed konfrontacją, karą i gniewem. Styl komunikacji "nie wprost", w którym odpowiedzi są niejasne i wymijające.

Niezależnie od tego jakiej relacji sprawa dotyczy, wszyscy ponoszą wysokie koszty stosowania wyżej wymienionych stylów komunikacji. Im więcej przemocy z jednej strony, tym więcej niejasności i unikania konfrontacji z drugiej strony.
A w całej relacji - więcej żalu, wzajemnych pretensji i oddalenia się od siebie nawzajem.
Mniej z kolei zaufania i szczerości.


I taka to właśnie moja smutna historyjka o tym jak budujemy napięcie, posługując się stylami komunikacji, które nam nie służą. Nawet tego nie zauważamy, bo sądzimy, że to normalne i że zawsze tak było. Ludzie tak po prostu rozmawiają i już.
Nauczyliśmy się tego i dokładnie taką samą wiedzę przekazujemy dzieciom, które uczą się komunikować na jeden z dwóch przedstawionych wyżej sposobów..
One z kolei przekażą to swoim dzieciom.
No wiecie, taka sztafeta pokoleń ;-)

Żeby to zmienić, trzeba najpierw rozpoznać jaki styl komunikacji nawykowo stosujemy i zdecydować się na zmianę naszych nawyków :-)

Osobiście znam tylko jedną metodę komunikacji, w której nie stosuje się manipulacyjnych chwytów. Jest to Porozumienie bez Przemocy (nonviolent communication), stworzone przez doktora psychologii - Marshalla Rosenberga. Będę jeszcze o tym pisać.

Jeżeli już teraz chcielibyście poczytać o tym jak zmienić swoje nawyki komunikacyjne i zacząć stosować komunikację nieopresyjną, zajrzyjcie na zaprzyjaźniony blog - Zdrowe Rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz