sobota, 29 kwietnia 2017

Wszystko robię źle...

Jest takie zjawisko, które obserwuję w szkołach, a któremu próbuję jednoosobowo przeciwdziałać. Polega ono na tym, że nauczyciele kierują uwagę (swoją oraz swoich uczniów) na to, co się nie udało, nie wspominając w ogóle o tym co się udało.

Albo mówiąc inaczej - podkreślają błędy, a nie mówią o sukcesach.

Robi się to na przykład tak:

Sprawdzian w klasie drugiej lub trzeciej szkoły podstawowej. Jak wiadomo, obowiązuje wtedy nauczanie zintegrowane, czyli na sprawdzianie mamy zarówno zagadnienia z zakresu matematyki jak i jęz. polskiego. Do tego jakieś pytania z przyrody - a więc dość sporo różnych elementów. Wychowawczyni przynosi sprawdzone prace do klasy i mówi do dzieci:

- no, moi kochani, musicie jeszcze popracować nad odczytywaniem godzin na zegarze.

sobota, 22 kwietnia 2017

Porozumienie bez przemocy w pigułce ;-)

Wspominałam już kilkakrotnie na tym blogu o koncepcji Marshalla Rosenberga, czyli Porozumieniu bez Przemocy (nonviolent communication - w skrócie nvc). Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam to zagadnienie.

Dla mnie nvc jest czymś więcej niż tylko sposobem komunikacji. Jest to połączenie osobistej odpowiedzialności za dokonywane przez siebie wybory z uważnością na potrzeby - zarówno swoje jak i innych ludzi.
Jest to umiejętność życia zgodnie z ważnymi dla nas wartościami, niezależnie od sytuacji, w jakiej się znajdujemy.

Nie będę się rozpisywać na temat twórcy metody nvc - powiem tylko, że był psychologiem klinicznym, który próbował znaleźć odpowiedź na dwa nurtujące go od dzieciństwa pytania:

- co takiego dzieje się w ludziach, że prowadzi ich do czerpania radości z czyjegoś cierpienia; co sprawia, że chcą się przyczynić do cierpienia innych ludzi?

- co sprawia, że pozostajemy w procesie współczucia, w którym przyczyniamy się do wzbogacania życia innych ludzi?

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Edukacja do posłuszeństwa

Tłumaczę sobie z jęz. angielskiego kilkugodzinny kurs Marshalla, bo doszłam do wniosku, że nie ma to jak poznawanie koncepcji "u źródła".
Idzie powoli - to żmudna praca, polegająca na słuchaniu po kawałeczku, cofaniu, pisaniu, sprawdzaniu czy to co się napisało ma sens i jest zgodne z przekazem i tak dalej..

Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami refleksjami na temat fragmentu tego kursu, który bardzo mnie poruszył:

Od około 10 tysięcy lat, ludzie na naszej planecie żyją w strukturach, które nazywam dominacyjnymi. W strukturach tych grupa ludzi, tytułująca się władcami, ma prawo do kontrolowania innych, ponieważ władcy wiedzą, co jest najlepsze dla wszystkich.
Niektórzy z tych ludzi nazywają siebie królami, inni - carami. Ale niezależnie od tego, jakie nazwy są im nadawane, niezwykle istotne dla podtrzymywania tych struktur jest edukowanie ludzi, aby byli posłuszni.
A więc jak edukuje się ludzi do tego, aby byli ulegli i posłuszni? No cóż, wystarczy nauczyć ich języka, który odetnie ich od ich wewnętrznej mocy i spowoduje, że będą oczekiwać od władzy wskazówek, w jaki sposób mają żyć. Dokonanie tego wymaga zastosowania języka, który jest statyczny i który opisuje jacy ludzie "są". Czy są dobrzy, źli, mają rację czy się mylą, są normalni lub nienormalni.
Tak więc elementem kluczowym dla podtrzymania struktury dominacyjnej jest nauczenie ludzi statycznego języka, w którym słowo "być" używane jest do osądzania innych ludzi - ich zachowania, wyglądu czy inteligencji. 
Dodatkowo, oprócz używania języka, który nazywam "językiem dominacji", niezwykle ważne jest nauczenie ludzi wiary w retrybutywną sprawiedliwość. Według jej zasad, jeśli jesteś uznany przez władze za "złego", to zasługujesz na to, aby cierpieć z tego powodu, czyli otrzymać karę. A jeśli władze ocenią Cię pozytywnie, zasługujesz na nagrodę.
Jestem przekonany, że właśnie ta kombinacja: nauczenie ludzi statycznego myślenia w kategoriach "dobry-zły", "właściwy-niewłaściwy", "normalny-nienormalny", "odpowiedni-nieodpowiedni", "psychicznie zdrowy-psychicznie chory" - taki rodzaj myślenia, połączony z wiarą w retrybutywną sprawiedliwość, opartą na karach i nagrodach, jest przyczyną przemocy na naszej planecie.
Marshall Rosenberg

niedziela, 9 kwietnia 2017

Jak pewna Ania mała ze strachem rozmawiała :-)



O Ani już wcześniej pisałam tutaj

Dzisiaj opowiem Wam jak Ania rozmawiała ze strachem.

A było to tak:

Wszystkie dzieci z klasy jeździły na basen. Któregoś dnia pan prowadzący zajęcia powiedział:

- Kto chce, może zjechać z dużej zjeżdżalni.

Jak się pewnie domyślacie, niektóre dzieci bardzo się z tego ucieszyły, ale były też i takie, które wolały zostać na dole, bo zjeżdżalnia była naprawdę duża - wyglądała jak zakręcona rura, a dwa zakręty znajdowały się na zewnątrz budynku.
Ania stanęła razem z dziećmi, które chciały zjechać ze zjeżdżalni. Nagle poczuła dziwny ścisk w żołądku. Skupiła się na nim i usłyszała cieniutki głosik:

- Czy jesteś pewna, że chcesz zjechać z tej wielkiej i niebezpiecznej zjeżdżalni?! Bo ja się jej boję i nie chcę tam iść! Przecież wiesz, że dla mnie ważne jest bezpieczeństwo!

To był Supełek - strach.